Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Na królewskim dworze Tom III.djvu/065

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Masz do wyboru między starą matką, a tą błaźnicą.
Syn nie odpowiedział ani słowa — złamać się też nie dawał.
Tak się przeciągnęło do lipca.
Podróż na koronacyę zapowiedziana w pierwszych dniach tego miesiąca przyszła do skutku.
Bietka towarzyszyła wybranemu fraucymerowi francuzów, którzy z Maryą Ludwiką jechali. Nietyksza, choć mu rany zaledwie zabliźnione dokuczały, siadł na koń, aby ode dworu nie pozostać, acz mało miał nadziei zbliżenia się do Bietki.
Usłużni przyjaciele, przyjaciółki, pośrednicy, ponieważ listów naówczas pisywać nie było we zwyczaju, przenosili ustne pokłony, pozdrowienia, a czasem małe jakieś podarki. Bietka się nie kryła z tem, że uważała swego wybawcę za narzeczonego.
W Krakowie oboje mieli nadzieję częściej się spotykać z sobą.
Z Warszawy cały dwór królewski, dosyć liczny, ciągnący mnóztwo wozów i czeladzi za sobą, skierował się na Częstochowę.
Królowa, która już wiele słyszała o cudownym obrazie, chciała się tu pomodlić koniecznie. Władysław IV, choć dosyć obojętny w rzeczach religii, przez pamięć może dla pobożnego ojca i matki, szanował w drugich to uczucie, a nawet w ostatnich latach zdawał się skłonniejszym do