Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Na królewskim dworze Tom II.djvu/136

    Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
    Ta strona została uwierzytelniona.

    gło. Były to dwie zupełnie różnego rodzaju istoty.
    Takie było czy usposobienie umysłu króla, czy potrzeba roztargnienia, iż mając tyle przykrych i dojmujących spraw na głowie, o wszystkiem zapomniał dla pięknej siostrzenicy posłowej i zdawał się już niecierpliwszym widzieć ją niż królowę.
    — Pac — rzekł do niego w końcu — staraj się wkupić w jej łaski, będziesz moim pośrednikiem.
    Osłupiał wojewodzic.
    — Jakto? N. Panie.
    Rozśmiał się król.
    — Chcesz żebym tego kwiatka nawet nie powąchał? — rzekł wesoło. — Nacóżbym królem był, gdyby mi to nawet rozrywek podobnych nie ułatwiało. Wydamy tu za mąż pannę...
    Rozmowa o kobietach głównie przeciągnęła się dosyć długo.
    Tymczasem panna Amanda z równą przynajmniej niecierpliwością oczekująca powrotu Paca jak król, zżymała się, napróżno wyglądając go.
    Przyszedł tak późno, zmęczony i znudzony, iż mało co mogła się od niego dowiedzieć. Zwierzył się jej tylko, że widział tam Bietkę, która zdawała się już zupełnie wcieloną do dworu i z nim obytą, i że wydała mu się słowo w słowo