Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Na królewskim dworze Tom I.djvu/201

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

słyszałam, że królowa francuzka jedzie, poczęłam się języka uczyć u starego muzyka przy kapelli, francuza. Nie mówię ci ja ani ładnie ani bardzo doskonale, a no lepiej niż panna Amanda, która tylko po niemiecku szwargocze wdzięcznie. Taiłam się i taję z moją francuszczyzną, ale ją mam, a nim królowa przyjedzie, co pewno nie nastąpi aż w marcu lub kwietniu, ja jeszcze postąpię. Starego francuza od gęby sobie odejmując karmię, kradnę dla niego wino, ale musi codzień dobrze się ze mną wymęczyć!
Zatarła rączki zwycięzko i spojrzała na ojca, którego ta wiadomość niebardzo ucieszyła.
— Wszystko to dobrze — odezwał się — ale i mnie o sobie daj pomyśleć. Mnie dwór nowej królowej tak jest wstrętliwy jak teraźniejszy; francuzów ja się zamłodu napatrzyłem, płochy lud bardzo. A nuż mnie ztąd przyjdzie lada moment ruszyć, nim nawet królowej się doczekamy? Za nicbym cię u dworu zostawić nie chciał! Z jednej strony prześladowanie tej niemki, z drugiej zbyt wielkie łaski paniczów, oboje mi nie do smaku!
Począł głową potrząsać.
— A! nie! nie! Co innego trzeba obmyśleć.
Bietka przysiadła obok ojca i zamyśliła się także, a po chwili milczenia szepnęła mu do ucha.
— U Bieleckich mnie zostawić nie zechcesz?