Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Tom IV.djvu/052

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

napisaniu jeszcze wahał się czy go posłać, czy nie, i sto razy wyjmował go i chował znowu. Łzy pokazywały się na powiekach —
— Wuju, jeśli ten list poślę — jedźmy zaraz, każ zaprzęgać konie i uciekajmy. Na Boga uciekajmy z tąd co najprędzéj, ja niezniosę téj myśli! Być tak blisko Julij, wiedziéć że ona płacze, że ona ciérpi i nie poleciéć do niéj.
August posłuszny Stasiowi, którego kochał, pośpieszył wydać rozkazy do wyjazdu — Z bijącém sercem oddał list służącemu Hrabinéj Stanisław, pocztowe konie stały u wrót, on się rzucił w sanki, dzwonek zadzwonił, polecieli czwałem.
— Stało się, rzekł do siebie — teraz niech Bóg jéj strzeże! Stało się!
I po sto razy bez myśli, mechanicznie niespokojny, powtórzył jeszcze
— Stało się —
— A ponieważ się stało, rzekł August, nie myśl więc o tém, lub myśl jak najmniéj możesz. Człowiek kiedy raz postanowi co uczynić, kiedy uczyni, ani się cofać, ani