Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Tom III.djvu/192

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Zwyczajnie rzeczy odbywają następującym porządkiem. Umówisz się z plenipotentem o pewną summę piéniędzy, dajesz mu notatkę, papiéry, zapewnia cię że możesz spać spokojnie, zasypiasz i marzysz wygraną. Tym czasem on przeżywa, przegrywa, przehula twoje piéniądze, i pisze list piérwszy. W tym piérwszym liście zwiastuje ci, że interess jest na najlepszéj stopie, że wkrótce pożądana wyjdzie rezolucja, ale strona przeciwna forsuje; nierozkalkulował się godząc z tobą o summę która się okazała niewystarczającą, prosi więc, abyś jak najrychléj przysyłał tyle a tyle rubli assygnacyjnych na tak zwane sprawunki. Poskrobawszy się w głowę, wysyłasz piéniądze i czekasz znowu. Upływa miesiąc, dwa, trzy, cztéry, żadnéj odpowiedzi, interess nie zrobiony, piszesz zniecierpliwiony — i otrzymujesz list pełen grzeczności i uboléwania nad spóźnieniem mimowolném interessu. Sprawa nie mogła być jeszcze odsądzona, przyjdzie z kolei. Tyś znowu spokojny — poczciwy wieśniaku i łudzisz się nadzieją odebrania co chwila pomyślnéj ze stolicy wieści. Czekasz, czekasz, napróżno,