Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Tom III.djvu/100

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Daj mi słowo, że myśléć nawet nie będziesz pomagać nam więcéj. To by mnie zabiło. Jam zrezygnowana na ubóstwo na nędze, na wszystko, ja zniose je, ale nie przeniosłabym żebyś ty —
— Dziwna jesteś mój aniele — rzekł Staś — Nic wam więcéj niechce dać prócz człowieka, który z interessów wyprowadzi. Voyons savez vous, vos affaires?
— Nic niewiem.
— Każ prosić Hrabiego —
Julja posłuszna, zadzwoniła —
— Prosić Pana.
Po chwilce Hrabia ubrany wytwornie, z wypogodzoném czołem, śmiejącemi się usty, jak gdyby nic nie zaszło, wtoczył się nucąc piosnkę do pokoju.
A! c’est vous, bon jour — Jakże ci się podobało Dubno —
— Dość! odpowiedział zimno Staś —
A Julja dodała —
— Rozmów się o interessach ze Stasiem —