Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Tom III.djvu/073

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

pojmuję! Rachujmy raz jeszcze, możem się pomylił!
Rachował znowu —
— Nie! Ciężka sprawa! Co tu począć — piéniędzy dostać ani sposobu — Hm! Ciężkie kontrakty, i jeszcze pan Graf powié, że ja nieumiém dawać sobie rady w interessach — Dajże rady, bądź mądry! —
Blisko 600,000 wypłacić by potrzeba, na to jest ze 40,000 w kassie, przedamy wełnę, będzie ze 2,000 rubli — pożyczym ze 6 tysięcy (jeśli dadzą) — At, wszystkiego ledwie się dobijem 100,000 — Jeszcze Hrabia koniecznie potrzebuje 20,000 dla siebie — Tego roku nie wybrniemy! Gdy to mówił, wtoczył się otyły żyd, w sobolowéj czapce i z lekka mu się pokłonił. Pan Żylkiewicz wstał i powitał grzecznie.
— No! a cóż tam słychać!
— U mnie nic! a u państwa —
— At, zachciałeś, odpowiedział plenipotent, jako tako —
— A będą moje piéniądze?
— Jakie piéniądze?
— Moje 6,000 rubli.