Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Tom III.djvu/070

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

rzéć karty, a karty tylko, komeraże, plotki, dzieciństwa —
— Boś jeszcze się nie oswoił, nie wcielił w nasze towarzystwo, odpowiedział August —
Staś za odpowiedź ziéwnął i wysłał faktora na panieńską ulicę.
Wyglądał go niecierpliwie chodząc po pokoju, gdy drzwi się otworzyły wszedł lokaj Hrabiego i oddał karteczkę.
Staś poskoczył z radości —
— Przyjechali! zawołał.
— Kto?
— A któż? oni! rzekł do Augusta.
— A! Hrabstwo! dawno?
— Dziś wieczorem; jutro rano, rzekł służącemu, będę u państwa.
Stasiowi także zajaśniały kontrakty i zdawały się zaraz weselsze, położył się spać marząc o jutrze, niespokojny o nie. Kilka dni przeżytych bez niéj zdały mu się wiekiem już rozłączenia i jak to zawsze bywa, po kilku tych dniach, lękał się jakiejś odmiany; zapomnienia, Bóg wié czego. O! on jeszcze kochał!