Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Tom III.djvu/036

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Totumfacki nie przyjmuje honorariów, nie bierze zapłaty, za mniéjsze usługi dość mu pochwały, podziękowania, śniadania, obiadu, za większe bierze prezenta, konia — powóz, tabakierkę złotą, sto korcy żyta i t. p. Totumfacki dla tego tylko dotąd nie zrobił fortuny i nigdy jéj nie zrobi, że gra w karty i pewien zawsze, iż doskonale zna grę, daje się oszukiwać graczom z rzemiosła.
Ponieważeśmy o nich wspomnieli, mówmy o graczach. Jak gdzieindziéj do wód, tak unas na kontrakta i jarmarki zjeżdżają się gracze z rzemiosła. Jest ich kilka rodzajów.
Naprzód gracz najniższego stopnia, uznany za szulera, głośny imieniem, bezwstydny, bezczelny, obity nie raz, wyłajany codzień prawie, z którym już nikt nie gra, prócz wojskowych i młodych paniczów, chciwych gry. Tego rodzajowi szulera u nas już się nie powodzi; nadto widocznie jest łajdakiém, aby go można wpuścić do uczciwego domu, na jego grzbiecie nadto potłuczono trzcin i krzeseł, na twarzy nadto ma wypiętnowanych palców; wreście skapcaniał, niéma piéniędzy i łata się