Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Tom II.djvu/186

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Hrabina zbladła, zagryzła usta i nic nie powiedziała. Ale po chwilce, gdy się Hrabia oddalił, przywołała Stasia.
— Zrobiłeś szaleństwo, rzekła mu głosem pełnym wzruszenia — nas nie wyratujesz a siebie zgubisz. Bardzom ci wdzięczna za ten nowy dowód przywiązania, ale wolałabym stokroć, abyś mnie się był o to poradził. Ja bym ci tego niedozwoliła uczynić. C’est une folie heroïque; która się na nic nie zdała.
Staś spuścił głowę, jakby był winien, nie śmiał wyrzec słowa.
— Wiérz mi, dodała po chwilce, ja umiem czuć coś zrobił dla nas, tego by nikt nie uczyniłby na świecie. To maluje ciebie, twoje młode serce, które by się rozdarło dla tych których kocha — Ale jak ja niewarta jestem miłości twójéj, tak on niewart poświęcenia. Stasiu daj mi słowo, że więcéj nie uczynisz tego, ja bym się gniéwała — Ja nie chcę ci być winną nic więcéj nad serce twoje; będę się gniewała na ciebie —; bo to mnie upokarza, to mnie poniża.