Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Tom II.djvu/068

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— W naszym domu? śmiejąc się mówiła Hrabina — nie pojmuję —
— Jeszcze nie pojmujesz pani — o! to już niepowiem więcéj; to dosyć mówić dla mnie —
I Staś spuścił głowę i zamilkł, Hrabina odwróciła się, spójrzała jak daleko od nich szła Miss Fanny, która w téj chwili zatrzymała się właśnie dla ślicznego ostu szafirowego rosnącego nad drogą — a potém patrząc w oczy Stasiowi, spytała.
— I nic mi pan więcéj nie powiész —
— Trzebaż wiecéj jeszcze —?
— Niceś mi pan nie powiedział?
Eh bien, odparł Staś, pani kazałaś, i jam nie winien, powiem wszystko — C’est vous Madame, que j’aime.
Hrabina cofnęła się krokiem i stanęła.
— Pan żartujesz?
Staś milczał; jéj i jemu silnie serce biło —
— Wiedziałem, rzekł po chwili, że pani nawet nieuwierzysz mojemu zuchwalstwu —
— A gdybym uwierzyła temu — odezwała się po cichu stłumionym zmienionym