Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Tom II.djvu/054

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ruszył, stary prawnik pobladł, pomiarkował że jego klient popsuje sobie interess i przystanie na wszystko, rzucił się więc naprzeciw niego.
— Panie Dobrodzieju! wiém co chcesz powiedziéć, wiém, domyślam się, że jużbyś zerwał wszelkie układy. Wstrzymaj się, zaklinam cię — powiedzą potém na mnie, że ja pieniacz, że ja utrzymuję pana w intencjach processowania się z familją — proszę pana, zrób jeszcze ofiarę z siebie, niech nam nie wymawiają, żeśmy uparci. Oto tak. — Pan Choroszkiewicz za nic liczy ustępstwo kosztów prawnych i powiada, że postępuje nad dekret 20,000. — Niech będzie równa gra, choćbym miał dołożyć z własnéj kieszeni; godzim się za 180,000. No — widzisz pan teraz, że pragniemy zgody, że wszystko co możemy czynim z siebie dla dostąpienia jéj. — No — małoż jeszcze? Hę! To my uparci? my uparci?
Choroszkiewicz poruszył ramionami.
— Mości Regencie, rzekł — wielce wdzięczen jestem, za ten dowód powolności