Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Tom I.djvu/197

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Proszę, i o pasztet i o historją, śmiejąc się żywo Staś zawołał, któremu Hrabina coraz bardziéj zawracała głowę.
Eh bien! Ten pan, jak go widzisz, jest synem zagonowego ślachcica; nic więcéj. W szkołach mówią uczył się doskonale, w palestrze celował, został potém Adwokatem i miał niesłychane szczęście do interessów, a przytém zasłużoną czy niezasłużoną pozyskał reputacją uczciwego, bardzo uczciwego, ale bardzo uczciwego człowieka. Wybrany na urzędnika tego tam, jakże się zowie Sądu
— Powiatowego?
— A tak! zapewne, ugruntował swoją sławę. Rozsądził niewiém wiele kompromissów, nie wiem wielu pogodził, niewiém wielu zgorszeń i processów niedopuścił; dość, że koniec końcem kolossalną zrobił reputacją. Uchodził za prawnika najbiegléjszego, za najuczciwszego razem człowieka, co, jak Pan wiész, rzadko chodzi z sobą. — Został stopniowo Prezydentem, Sędzią w Sądzie głównym, Prezesem — il a fait fortune, kupił dobra, ożenił się i wyszedł, na przyzwoitego człowieka, na człowieka ze znacze-