Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Tom I.djvu/186

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

zgromadzić jak za zwyczaj, miało. — August towarzyszył mu chętnie.
— Tu daleko będziemy swobodniéjsi, mówił do niego, niżeli na ślacheckiém polowaniu, gdzieśmy obydwa mieli miny intrusów —
— Im lepsze towarzystwo, tém większa swoboda rzekł Staś, rzecz dowiedziona — U ślachty każdy jest jak chce i może, niepodobna się więc ze wszystkiémi od razu zgodzić, każdy mówi swoim językiem, wyjawia się ze swoim charakterem, rozpiéra się jak mu wygodniéj. W lepszém towarzystwie są prawidła na wszystko, wszyscy się do nich stósują — wiémy jak się znaleść choć powiérzchownie wszystkich znamy, wszystko naprzód podług reguł wyrachować możemy. W lepszém towarzystwie, jak w dobrze urządzonéj machinie, kręcą się kółka każde na swojém miejscu, każdy swoją funkcją spełnia —
— I te lepsze towarzystwo, jest trochę machiną, odpowiedział August.
— Bez wątpienia — rzekł Staś — brak mu charakteru, życia —