Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Tom I.djvu/154

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Wszystko to udawanie pospolicie na nic się nie zdało i przypomina wielce woskowe frukta, w które byle zęby zapuścić, byle je wziąść w rękę, już po złudzeniu. Częstokroć mniéj jeszcze potrzeba, dość spójrzéć tylko — Każdy jednak myśli, że doskonale udaje.
I tak nasi wielcy, najwięksi panowie, nasz wielki świat, któren by potrzeba zwać małym światkiem, bo w istocie na liczbę mały — udaje panów cudzoziemskich. Dziś w kraju prawie niéma pańskiego domu. Wszyscy ci Hrabiowie, Xiążęta, cała aristokracja wołyńska jest pożyczana i tłumaczona z francuzkiego. Jeżdżąc do wód, za granicę, przywożą sobie najświéższe pańskie mody do kraju, i zdaje się, że usiłują do niepoznania zcudzoziemczyć. Była chwila na panów za granicą, że się wyrzekali państwa i grali rolę demokratów i zaraz ta moda przeszła do nas i wszczepiła się szczęśliwie. Nadeszła chwila, wzmożenia się arystokrycznych wyobrażeń, otoż ją mamy i u nas, doskonale wynaśladowaną. Za granicą malują herby, używają herbów, robią toż samo u