Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Tom I.djvu/140

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Wnijście Panny Róży z guwernantką do salonu, bynajmniéj nie przerwało, nie studziło rozmowy. Panna Róża usiadła zdaleka, a przy okrągłym stoliku został jak wprzódy Staś sam na sam z Panią Hrabiną.
Są znajomości sympatyczne, które się prędko robią i do poufałości zbliżają. Łatwo je wywytłumaczyć, jakiémś podobieństwem charakterów; ale tłumaczenie to niedostateczne; najpokrewniéjsze charaktery, często się odpychają, najrozmaitsze przyciągają. Jest w tém tajemnica niepojęta. Jednego poznajesz, od piérwszego wyrzeczonego słowa, ufasz mu ledwie w oczy spójrzawszy, drugiego pojąć nie możesz żyjąc z nim długo, pojąwszy kochać nie potrafisz, choć wart przywiązania. Napróżno byś się chciał rozumowaniem przekonać, przymusić — nic tu rozumowanie nie nada. Przywiązanie, przyjaźń, miłość, przychodzą nieproszone, niespodziewane, i ani ich odepchnąć, ani pojąć nie można.
Po kilku godzinach rozmowy, która kołowała najdziwaczniéj, Staś postrzegł, że wyraźny postęp uczynił. Był już z Hrabiną jakby się z nią znał od lat dwudziestu, ona także traciła powolnie ten ton krochmalny przybié-