Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Tom I.djvu/136

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ocenić nie podobna. Cóż gdy się jeszcze zechce oglądać zbiór obrazów Pana Marszałka.
— Ach! ciekawy! śmiejąc się zawołała Hrabina. Musiał go pokazywać —
— Nic byłby darował, ani jednych ram, gdyby nie przybycie Xięcia, które widocznie zmięszało.
— Co za domyślny człowiek!
— Co ja, tom tak niedomyślny, że pomięszania jego przyczyny odgadnąć nie potrafiłem. Bo przypuściwszy nawet, że Xiąże stara się o Pannę Adelaidę — nie widzę jeszcze przyczyny niepokoju i trwogi —
— Jakto? jeszcze jéj Pan nie widzisz, ożywiając się mówiła Hrabina, nie widzisz Pan, że walczy między chęcią nabycia tytułu dla córki i zięcia z tytułem dla siebie — a bojaźnią oddania majątku, w ręce znanego marnotrawnika?
— Teraz rozumiem — Ależ to nie piérwsza Xięcia wizyta?
— Gorzéj, bo może ostatnia?
Staś się rozśmiał — Żałuję, żeśmy tam nie zostali dłużéj!