Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Tom I.djvu/127

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

przyjąć jego propozycją? Jestem pewny, że przyjechał z formalném oświadczeniem — He! Jak mi pan radzisz.
— Piękny tytuł? rzekł August trochę szydersko.
— Goły tytuł! odpowiedział Marszałek. Stare przysłowie. Co po tytule, gdy nic w szkatule.
— To prawda! powtórzył August wykręcając się i śmiejąc w duchu. —
— To prawda! prawda! rzekł Marszałek. I jak mi pan radzisz?
— Nie śmiem radzić?
— To znaczy, rzekł w duchu Marszałek że nie radzi, a zatém, że przyjechali z projektem, a zatém wstrzymać się potrzeba — Nie darmo mam głowę —
Weszli do salonu znowu.
Tu już Stasia zastali, przy Marszałkowéj, która z największą w świecie powagą, milczała, usiłując pełném uczucia milczeniem, utrzymywać rozmowę. Xiąże siedział przy krosienkach panny Adelaidy, sparty na lasce swojéj, a Miss Jenny, która niedarmo brała dwieście pięćdziesiąt dukatów tuż przy