Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Oddzial II Tom III.djvu/209

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

trochę ukrytego grosza dawnego, najełam izdebkę osobną, i pod pozorem szwaczki, osiadłam zdaleka od dawnego mięszkania. Nikt mnie w téj stronie nie znał, ale w oczach kobiéty napisano czém jest, w krótce i tu przyszło do mnie dawne moje życie. — Już nie czas było mi wracać! nie czas! Młody jeden chłopak co wieczora przychodził do mnie, był to syn bogatych z miasta Rodziców, rozpuszczone dziecko; co miał grosza, tracił go ze mną, a tak do mnie przylgnął, że się nawet koniecznie chciał żenić. W ośmnastoletniéj chyba głowie, taka myśl szaloua pomieścić się mogła! Jam się z niéj sama śmiała, ale on serio w nią wierzył, co dzień po kilka razy zabiegał do mnie i wymógł, że nikogo więcéj przyjmować nie będę. Raz, a właśnie nie byłam sama, zapukał do drzwi w noc późną, nie chciałam mu otwiérać, wyłamał je, rzucił się na niego. Bili się długo. Wybiegłam wołając o ratunek, nadbiegli ludzie ze światłem, wsko-