i jedynaczkę brzozę i gniazdo bocianie na stodółce. I późno już było, a ja ubiegawszy się siedziałam z Tomkiem na przełazie, gdy od progu głos ojcowski dał się słyszéć wołający mnie. —
— Joasiu, Joasiu! a gdzie się ona podziała,
— Pobiegłam do niego. — Dawali sobie dobranoc z Stryjem Janem, a ten jeszcze jak dziś pamiętam, mówił Ojcu.
— Wyście zakaty rozumni Bartoszu, i drugim dobrą radę nieraz daliście, a sobie podobno nie wyśmienitą. Wierzcie mnie, oddawać dziewczynę do dworu licha warto, we dworze ludzi wiele, zgorszenia dużo, a na cudze dziecko, cudze oczy! — Daj Boże aby wam to za dobrém było — daj Boże, szczęść Boże!
I odszedł, ojciec mi kazał prać bieliznę i składać rzeczy, oznajmując, że za dni parę pojedziemy.
Strzałą mi te dwa dni przebiegły — liczy-
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Oddzial II Tom III.djvu/169
Ta strona została uwierzytelniona.
![](http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/thumb/4/41/PL_J%C3%B3zef_Ignacy_Kraszewski-Latarnia_czarnoxi%C4%99zka_Oddzial_II_Tom_III.djvu/page169-591px-PL_J%C3%B3zef_Ignacy_Kraszewski-Latarnia_czarnoxi%C4%99zka_Oddzial_II_Tom_III.djvu.jpg)