Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Oddzial II Tom III.djvu/140

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Mniejsza o koronę — rzekła Natalja — bo tego rodzaju korony, kończą się najczęściéj na cierniowéj. —
— Każda kole, dodał Tymek.
— I każda cięży — dorzucił Staś — Co do mnie jabym żadnéj nie pragnął; laurowa może nabawić bólem głowy.
— Doprawdy? spytała Natalja — ja myślę że tylko exaltuje, upaja. —
— To nie wielka przysługa. —
— Dla czego. —
— Bo exaltacja wszelka jest fałszem. —
— Przeciwnie, zawołała Natalja — ona jest najabsolutniejszą prawdą — bez niéj, nic niéma ślachetnego, nic wielkiego,
— Może w pewném rozumieniu, mruknął Staś wzdychając, ale nieszczęsny to dar dla tego co go posiada, — Życie nie może być ciągłą exaltacją, a wyrywkami pomięszane i złożone z niéj i z prozy pospolitéj, staje się nieustanną męczarnią. —