Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Oddzial II Tom III.djvu/047

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

marzłem od tego zimna, potém uczułem, jakby mnóstwo mrówek chodzących po mojém ciele i boleść lekką rozciągającą się po mnie, jak gdyby kto przykrył całe ciało drucianą koszulą i wbijał ją w nie — Uczułem potém jak suknia, w któréj przechodziłem lat kilkadziesiąt od kolébki, opadać ze mnie zaczęła i zmieniła się w miljony robactwa. To robactwo, było dziécięciem mego ciała, pełno go było — pełzało po nagich już prawie kościach. Część mnie samego przemieniła się w nie, cząstka mojéj duszy, poszła za każdą cząstką ciała, reszta tylko trzymała się przy kościach, sprężynach machiny, z któréj zdjęto zasłony i maskę. Ja, nie byłem już sobą, przemieniłem się w robactwo, dusza moja wprzódy silna i jedna, rozdrobiła się teraz na tysiąc części, rozlała po kościach, po robakach, po pruchnie, po ziemi. A ja żyłem! straszneż to było życie. —
Przyszły szczury i myszy z kościołka w od-