Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Oddzial II Tom III.djvu/045

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

i zasypali ziemią — zasypali tego co po niéj chodzić już nie mógł i zrobili go częścią ziemi — Kazali mu wydawać z siebie soki pożywne robactwu i rolnikom, zginąć na wieki i rozsypać się w drobne cząstki bez imienia, podobne cząstkom zgniłego zwiérza, zgniłéj rośliny, cząstki, na których nawet ręka przyrodzenia nic napisała, że dawniéj składały człowieka.
Zasypali mnie i już nic nie słyszałem potém, nastąpiła cisza grobowa. Na świecie nikt jéj z was niepojmie: bo na świecie wśród największego milczenia, szumi jeszcze powietrze, kołysząc się w przestrzeniach, falują oddalone głosy, o tysiące mil przychodzące, mówi, śpiéwa, grzmi wiatr, nawet gdy wiatru nie czuć i nie słychać — tu nie było przestrzeni, nie było powietrza, głosu, wiatru — nic — nic! Ciągle ta sama cichość, ta sama twarda poduszka pod głową — okropne milczenie! Zdawało mi się, że cały świat ze mną umrzéć musiał.