Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Oddział II Tom IV.djvu/186

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Co chcecie? spytał Staś.
— Niech ją pan bierze — niechaj bierze — ona chce jechać —
— Nie wezmę! nie mogę! co chcecie żebym wam zapłacił?
Tu począł się krzykliwy, obrzydły targ, zakończony brzękiem piéniędzy i śmiéchem Wicka, matka i bracia odeszli nareście uspokojeni na pozór.
Stanisłsw ubiérał się, aby co prędzéj uciéc z miasta.
Znowu pukanie do drzwi, znowu głosy płaczliwe pod niémi — Sługa wyjrzał i wcisnęła się matka wiodąc za sobą, zapłakaną, zaczerwienioną od wstydu Karolinę.
Karusia łkając padła mu do nóg —
— Pan mnie opuszcza! pan mnie porzuca nieszczęśliwą!
— Nie ja, ty mnie opuściłaś — daj mi pokój i idź ode mnie —
— Panie, ja zginę —
— Ona się zwala z pańskiéj przyczyny,