Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Oddział II Tom II.djvu/193

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wszystko, byleby mi czytać nie kazali co mojego.
— Czytać! jakżeś pocieszny! nigdy! słuchać to co innego — Idźmy. Poczniémy od poczciwéj, staréj Hrabinéj. Słyszałeś o niéj przecie? Gdyby się tak wyrazić można; nazwałbym ją dziekanem literatek, poczciwa, a dowcipna! Juściż wiész, że dowcip to apanage arystokracij, a ona do niéj po mężu należy. Dawniéj pisała, teraz tylko piszących zachęca, sądzi o pismach, daje literackie wieczory i panuje nad naszym światkiem. Wprawdzie niedawno poznałem ją i miałem zaszczyt być prezentowany, ale zdaje mi się, że to nic nie szkodzi.
Weszli po bardzo przyzwoitych wschodach do przedpokoiu, gdzie dwóch szpakowatych lokai, w szaraczkowéj z białemi guzikami liberij, siedzieli na ławce.
— Jest Pani Hrabina w domu?
— Jest.
— Przyjmuje?