Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Oddział II Tom II.djvu/155

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

mużna — niéma co mówić — Prawda, kochany panie Auguście? Czy nie pomoglibyście nam?
— Ale najchętniéj i najkonieczniéj, żądamy tego.
Natalja się zbliżyła, kwaśna jeszcze, ale przynajmniéj na w pół rozchmurzona.
— Ot pan Stanisław, ma stosunki z Dziennikami, z literatami, to się nam wyśmienicie trafia. Może przez którego z nich, porobim potrzebne znajomości. Nam naturalnie do literatek tutejszych by potrzeba jakoś się zbliżyć — przez nie...
— Wszystko to zrobiémy i łatwo i prędko i niechybnie — odrzekł August — my ze Stasiem.
— Ja tylko nie wiém, czy się pan Stanisław, pośrednictwa podjąć zechce? słodziuchno, ale zawsze z urazą widoczną, przebąknęła Natalja.
— Ale dla czegóżby niémiał się tak miłego podjąć polecenia! zawołał August.