Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Oddział II Tom II.djvu/075

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

w Warszawie, wierzaj mi, to miasteczko nieporównane, kochane! Jeśliś ciekawy —
— Jestem bardzo ciekawy.
— Wybornie, każdy rozumny człowiek, musi być ciekawym. Czekaj chwilę, zejdą się tu do mnie kollaboratorowie i protektorowie mego Dziennika, mamy extraordynarijną sesją, na którą ich sprosiłem, z powodu niektórych naglących okoliczności. Poznasz ludzi.
W téj chwili dzwonek dał się impetycznie słyszéć u drzwi, Janek się szastał po przepierzeniu, głos mocny brzmiał na progu — któś wchodził.
Był to mężczyzna wysoki, barczysty, z czarnym wąsem, podstrzyżonémi bakembardy, małémi piwnémi oczkami, brwiami najeżonémi po jowiszowsku, bladego lica. Miał na sobie surdut zapięty po szyję z orderową wstążeczką u guzika, w ręku ogromną lagę z psią głową. W chodzie jego, ruchu, było cóś wojskowego, wyprostowany jak trzcina,