Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Oddział II Tom II.djvu/070

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Jakże żył w téj atmosferze długów, w objęciach codziennych, nieustannych, wierzycieli? Oto — dodając sobie ducha nadzieją, sam kłamiąc przed sobą, szedł daléj a daléj, wypłaty odkładał na jutro, a codzień zaciągał nowe na utrzymanie dłużki. Było to nieuchronném, bo z niczego, prócz Boga, nikt nie potrafi, utworzyć czegoś. Tymek rachował na talent, na swój Dziennik, który go reprezentował, a zapominał o tém, że ze wszystkich rachunków na przyszłość, na literaturze najpewniéj się myli. Literatura u nas tak jest rzeczą dodatkową i mało potrzebną ludziom, że na niéj nic zbudować nie można, Ona nigdy dotąd nie dała nikomu chleba, chociaż wielu otoczyła sławą. W krajach, gdzie literatura weszła w potrzeby życia niezbędne, gdzie massy czytających są wielkie w proporcją piszących, gdzie czuje się umysłowe pragnienie pokarmu — tam cóś na niéj zbudować można. U nas niestety! są to zawsze zamki na lodzie.