fajkę, gawędkę, powracać do domu. W domu zwykle któś czekał, wszystkie interessa Redakcij waliły się na głowę, drukarz, kupcy, korrekta, kollaboratorowie, znajomi, nachodzili. Była to chwila, w któréj prawdziwie pracował Tymek — z każdym pomówić, każdego uspokoić, (nikomu nie dając piéniędzy) — odprawić wszystkich prawie zadowolnionych — wysłuchać czytania autorów, poprawić korrektę, wykłócić się nie raz — oto co miał do czynienia. Aż téż i południe i wizyty. Potrzeba się ubrać i pobiédz po dystyngwowanych protektorach i znajomych, aby się im jeśli nie twarzą, to biletem wizytowym przypomniéć. A — w mieście czas tak upływa! dwie, trzy wizyty, jużci i czasu braknie — poczynają się objady. Przechodząc, przejéżdżając ulicą, spotka ten lub ów — zagawędzi się, wstąpi do xięgarni, do cukierni — czas leci a leci — Pora obiadowa.
Tymek, jeśli nie zaproszony, uczęszcza zwykle do garkuchni, w któréj bardzo a bar-
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Oddział II Tom II.djvu/067
Ta strona została uwierzytelniona.
![](http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/thumb/0/04/PL_J%C3%B3zef_Ignacy_Kraszewski-Latarnia_czarnoxi%C4%99zka_Oddzia%C5%82_II_Tom_II.djvu/page67-600px-PL_J%C3%B3zef_Ignacy_Kraszewski-Latarnia_czarnoxi%C4%99zka_Oddzia%C5%82_II_Tom_II.djvu.jpg)