Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Oddział II Tom II.djvu/054

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nie powstało, aby matka umrzéć mogła. Ón także roił, że matce za miłość odpłaci — tryumfem i przyszłością swoją.
A listu jak nie było, tak nie było.
Tymek począł się domyślać złego i opuścił głowę na piersi, Kolledzy wracali do Polski, ón o czém wrócić niémiał, długi go trzymały w Berlinie. Ostatni list, wrócono mu z nielitościwym dopiskiem na wiérzchu, wyrazającym w stylu urzędowym, że wdowa Barszczewska — umarłą.
Był to piorun co weń uderzył. Z początku płakał jak dziecko, łamał ręce i stracił przytomność, potém chciał gwałtem wracać na jéj mogiłę jeszcze świéżą. Wykupił go bogatszy spółziomek i zabrał z sobą.
Tymek jakeśmy rzekli, nie znał położenia majątkowego matki, wiedział że mieli część wioski, że ją sprzedano, że został kapitał; ale o wyczérpaniu jego, o okropnych ofiarach wdowy, nie domyślał się nawet. Sądził więc, że jedzie odziedziczyć majątek, a przy-