Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Oddział II Tom I.djvu/221

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

o tych już niéma co mówić. Oszczędność w wielkiém mieście, jak jest niezmiernie łatwą, tak staje się trudną niesłychanie, przy najmniéjszéj skłonności, dogadzania sobie. Każdy téż prawie żyje inaczéj niżby powinien, i zapomina o jutrze. Wszystkie klassy są pomięszane z sobą, ociérają się o siebie, patrzą na się i mimowolnie małpują, choć nie łączą z sobą. Wiémy jak wszędzie arystokracja kupiecka i bankierska skłonna jest do przesadnéj nawet wystawy. Nie potrzeba się potém dziwować, że bankructwa i upadki są tak gęste. Wszystko tu żyje kredytem codziennym, powolnym zyskiem, i zależy od powszedniego grosza, co nieznacznie po kropelce przypływa — nie dziwno téż, że wiele ludzi, nie potrafi się wyrachować.
Przywyknienie do ciągłego obrotu piéniędzy, może téż zobojętnia ludzi na ich znaczenie i powoli każe zapomniéć, o trudném ich nabyciu.