Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Oddział II Tom I.djvu/087

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

się do nóg, ja jemu i popłakaliśmy się obydwa rzewnemi łzami, wspominając dawne dzieje. O! nagrodził mi swojém staraniem, troskliwością, łagodnością, serdeczną litością, co wprzódy złego uczynił ten człowiek. Dziwnie bo się odmienił i szczérze za grzéchy żałował, a póki żył (bośmy go rychło pochowali z wielkim wszystkich żalem), pielęgnował mnie, jak brata rodzonego.
Otóż cała historja — dodał kwestarz, powoli zażywając tabaki i dobywając chustki z szérokiego rękawa — cała, bo te niedogryzki życia, już się nie rachują. — Człowiek wdziawszy suknią zakonną, wdział ducha nowego i jakby narodził się na nowo. Życie jego jest rozmyślaniem o przyszłém i wieczném i jakby wstępem do niego — Teraźniéjszość obojętna i mała. — Ludzie wydają się dziećmi co się o zabawki kłócą i za bańkami mydlanemi biegają — mnie mój obowiązek kwestarza wiedzie jeszcze ciągle