Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Oddział II Tom I.djvu/057

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

służyć było potrzeba, a do tego aby czasu nie tracić, uczyć się jeszcze. Posyłano mnie to tam, to siam, używano do wszelkich posług, ćwiczono nie raz dla dodania ochoty Starościcowi. — Ciężkie życie! bo mało nas tam takich uboższych było, a bogatsi nie bratali się z nami i nie mieliśmy nawet z kim pohulać, pograć w piłki, pójść na ślizgawki, poswawolić. Najlepszy kawałek muru zawsze potrzeba było Starościcowi ustąpić, najlepszą zamarzłą kałużkę jemu, jemu najżwawiéj odskakującą piłkę — wszystko jemu — a za to wszystko miała jakaś przyszłość odpłacić!
Nieraz przy ogarku łojówki, douczałem się pensum, którego przez dzień niepodobna było powtórzyć, gdy mój kollega chrapał w najlepsze, z głową pełną lekcij korrepetowanych przez jednego z professorów. Mnie to niby oddano dla nauki, ale nauka była dla nas ubogich, ostatnią rzeczą — bo wprzódy trzeba służyć, biegać, stać na wszy-