Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Oddział II Tom I.djvu/016

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

i wejrzeń, ale żywotem trudu naprzemian i szału.
I gdy w chatach wesołe trzeszczą łuczywa, słychać wieczorne śpiewy i warczące wrzeciona i głośne śmiéchy dziewcząt; — w salonach.
O! w salonach nudno, zimno, pusto i smutno!
Zajrzyjmy do jednego z nich. — Mówiliśmy już o wieczorze jesiennym — o szaréj godzinie, któréj szarości dodaje niebo chmurne, wiatr jęczący smutno i szelest opadających liści. W saloniku wychodzącym na ogród, w którym widać lipową, teraz żółtą zupełnie ulicę — siedzi trzy osoby w milczeniu, rzadko przerywaném kilką wyrazami, krokami i ruchami. Te trzy osoby, są to nasi znajomi — August, Staś, a teraz pan Stanisław, i żona jego Matylda.
P. August nic nam prawie nie postarzał, rodzaj życia, wstrzemięźliwość cielesna i duchowna, spokój wewnętrzny czynią go za-