ciemném. — Trawniki zżółkły, ogród traci chwilową swą ozdobę różnofarbnych przedśmiertnych sukienek, w które się ustroił jakby tylko na pożegnanie; pola starte pod nogami bydła, złocistą cierń przemieniły w szaro-żółtą jakąś smutną sukmanę. Jedyną weselną barwę w obrazie stanowią zasiewy i zieleniejące nadzieją następnych zbiorów, łany. — Tak na świecie splata się wszystko w ten wieniec różnofarbny, który zowiemy życiem. Z jednéj strony śmierć, z drugiéj młodość, nadzieje — jedno ociera się o drugie, a nie łączy, choć jedno wypływa z drugiego.
Są ludzie, co nie wiém czemu lubią porę jesienną, może dla tego, że im w duszę przynosi smętek jakiś uroczy, miły, którego bez zewnętrznego wrażenia wyrobić w sobie nie umieją; ale więcéj daleko zgodzi się ze mną, że jesień, jak ta pora niepewna i bez charakteru, która rozdziela właściwą wiosnę od zimy — jest bardzo smutną.
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Oddział II Tom I.djvu/014
Ta strona została uwierzytelniona.
![](http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/thumb/e/ed/PL_J%C3%B3zef_Ignacy_Kraszewski-Latarnia_czarnoxi%C4%99zka_Oddzia%C5%82_II_Tom_I.djvu/page14-588px-PL_J%C3%B3zef_Ignacy_Kraszewski-Latarnia_czarnoxi%C4%99zka_Oddzia%C5%82_II_Tom_I.djvu.jpg)