Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król Piast tom II.djvu/071

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Początek ten rozmowy głośny, skłonił biskupa do zaproszenia ks. Rostowskiego na obiad do siebie.
— Jeżeli się ks. kanonik nie obawiasz zapowietrzonego — dodał Olszowski.
Kanonik wesoło odparł, że nie miał już nic do stracenia.
Przy obiedzie, który dnia tego oprócz kapelana nie sprowadził nikogo do podkanclerzego, mówiono o rzeczach obojętnych, ale już z wyrażeń kanonika wnosić było można iż z Prymasem zupełnie zerwał.
Z tem większą więc ciekawością, zaprosił go na poufną rozmowę do sypialni biskup chełmiński.
— Przyrzekam wam zachowanie tajemnicy — rzekł do kanonika — ale zaspokójcie ciekawość moją, co was z Prażmowskim poróżniło?
Rostowski nie dał się nawet prosić bardzo...
— Wszystko ma swe granice — rzekł. — Służyłem Prażmowskiemu w jego robotach potrzebnych, w sprawie publicznéj, lecz zażądał wreście kooperacij w tem, czego sumienie niedopuszczało...
I po chwili milczenia — Rostowski dodał.
— Prażmowski pracuje nad wyrobieniem rozwodu królowéj i razem na złożenie króla z tronu... a wprowadzenie Lotaryńskiego, który ma ją zaślubić!!
Olszowski stał osłupiały.
— Duchownemu — biskupowi być do takiéj nie czystéj sprawy pierwszym bodźcem... niegodzi się. Powiedziałem mu to otwarcie. Ale już kroki są poczynione. Cesarz się zgadza podobno... Ztąd spór, naleganie, odmowa — i nie łaska w którą popadłem...
Olszowski stał jeszcze zamyślony — mówić niemogąc...