Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król Piast tom II.djvu/012

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

jak wystąpił!! — a nie powiedzą téż, aby się małżeństwem upośledził, boć bierze arcyksiężniczkę austryjacką, cesarską córkę, którą sama cesarzowa aż tu do Częstochowy ma przeprowadzić! Sub intelligitur że i posag musi być cesarski i splendor niemały spływa na naszego elekta!
Szlachcic z szyją długą słuchał obojętnie, oczyma biegając dokoła.
— No — no, panie Grzegorzu — odparł po namyśle — tak ono to się wszystko wydaje w łaskawych oczach waszych — ale... ba! ba! ba!
I ręką począł w powietrzu dziwnie kręcić, głową téż potrząsać, a po ustach uśmiech mu szyderski latał.
— Na oko, w istocie — mówił daléj — splendidissime wszystko to wygląda. Możnaby sądzić, że pan nasz szczęśliwy, potężny, bogaty i że mu ptasiego mleka tylko braknie — a no w rzeczy saméj wcale jest inaczéj.
Grzegórz zdumiony, z za pasa ręce okryte futrzanemi rękawicami wydobył.
— Co acindziej mówili — zakrzyknął — możeż to być?
Szlachcic o długiéj szyi strząsnął się, bo mu zimno być musiało, i rzekł:
— Ja tu, mosanie, na mrozie i wietrze długo w konwersacji nie dotrzymam, chcesz pogawędzić, idźmy gdzie pod dach, bo wiatr smaga i mróz się wzmaga...
— A gdzież tu pod dach? — westchnął Grzegórz — wszędzie jak nabito...
Za husarzami, za hajdukami, za czeladzią królewską nigdzie się nie docisnąć...
— Ja tu mam braciszka znajomego, a po troszę i pokrewnego — przerwał z otuchą... Mała figurka, bo