Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król Piast tom I.djvu/158

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

miał chwili dla nas swobodnéj... Królem!! nie królem aleś się stał ich niewolnikiem i ofiarą.
Ciche, spokojne, ubogie szczęście nasze rozprysło się i rozbiło na wieki... A! gdybyś ty przynajmniéj mógł być szczęśliwym.
— Ja? — podchwycił Michał — ani się spodziewam tego... ani to być może...
Wiem co mnie czeka. Gdybyś widziała te twarze, które mi zapowiadały nieubłagane prześladowanie i wojnę... gdybyś wyobrazić sobie mogła, z jaką groźb pełną, a ułożoną do uniżenia twarzą, wiózł mnie Prażmowski do kościoła... jak mu w piersi głos tłumiła wściekłość, jak drżał cały patrząc na mnie... a Sobieski... a cały ten zastęp ich...
Hela się porwała oburzona.
— Królem przecież jesteś! — zawołała. — Mówią, słyszałam, że polscy królowie małą władzę mają, ale nie sposób abyś nie znalazł między senatorami poparcia i pomocy...
Słyszałam, gdyś powiadał, że Pacowie cię nie odstąpili...
— Nie odjechali z Prymasem, zostali w szopie, ale się trzymali wyczekiwając zdaleka — rzekł młody król.
Krótkie milczenie przerwało rozmowę.
— Co mi potem wszystkiem — cicho począł Michał — co mi po królowaniu, gdy ja ciebie przy sobie ani matki mieć nie będę. Przywykłem się dzielić z tobą myślami, byłaś mi nieraz najlepszym przewodnikiem i doradzcą.
Muszę znaleźć sposób, ukraść godzinę jakąś dla siebie, abym mógł tu zbiedz i odetchnąć. Niewydo-