Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król Piast tom I.djvu/024

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wie sobie ułożyli, ukartowali wszystko, pewni są swego, pieniędzy nabrali, skórą żywego niedźwiedzia się podzielili, a my im pokażemy, że oni tu nie są gospodarzami — tylko my!...
Wyrazy te wymówione dobitnie, tak trafiły do przekonania, a raczéj do miłości własnéj przybyłych, iż się aż z krzeseł pozrywali, potakując gorąco.
Cześnik wskazał na Piotrowskiego, głowę przed nim uchylając.
— To nasz wódz i dyktator — rzekł — hasło dane, zdrajcą będzie, kto go nie przyjmie...
Gospodarz przyjął skromnie pochwałę.
— Wszystko to dobrze — rzekł — ale nie zapominajcie o tem, że jeśli się panowie hetmany, kanclerze, marszałkowie i t. p. dowiedzą zawczasu o naszem haśle — oni je w niwecz obrócą. W tem rzecz, aby robić co trzeba, a nie głosić nic...
Cześnik się zadumał.
— W tem sęk! — zamruczał — jakże ja mam nawracać, kiedy mi o mojéj religii mówić nie wolno?
— Jak?... — przerwał gorąco Piotrowski. — Oto wprost tylko bijmy na panów i ich szachrajstwo z tego samo z siebie wyniknie, że szlachta pójdzie swoim dworem i honorem. Wojna przeciwko magnatom, którzy nas za szuję mają i z tem się odzywają, wojna przeciwko przekupstwu i frymarkom. Dziś już wiadomo ile złota rozsypał król francuzki dla Kondeusza i Lotaryngii. Obiecuje, daje skąpo, ale podpisów jego i obligów dosyć jest po kieszeniach...
— Przeciwko panom!.. w to mi graj!... — z okrutną gorącością porwał się jasnowłosy Wojski — przeciwko panom... Prepotencyi ich coraz rosnącéj koniec położyć