Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Jelita t.II.djvu/015

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

śród rozstępującego rycerstwa, jak zwiastunka wesela, jakby anioł prorokujący dni jasne, ukazała się młodziuchna Hanna..
Wyprawiono ją dla bezpieczeństwa z Poznania, przybywała właśnie niespodzianie, z tą swą wesołością ptaszęcą, która jej nieopuszczała nigdy, z uśmiechem różowym, z wejrzeniem promienistem..
Gdy to jasne, młode oblicze zjawiło się wśród posępnego rycerstwa i poważnego mężów orszaku, z niem razem powiało nadzieją.. przyszła światłość jakaś na te smutku mroki — twarze posępne uśmiechać się zaczęły. Szła tak śliczna pani, aż do kaplicy progu, z oczyma śmiało w ołtarz wlepionemi, — i tu poklękła z dziecinną pobożnością świeżo nawróconej poganki nawykłej tulić się do swych domowych bogów.
Król i królowa z rozrzewnieniem patrzyli na nią, taką swobodną i pełną nadziei czy nieświadomości.
Cała jej postać tchnęła młodością oblicza, szaty się do niej składały, płaszcz ze skarłatu, suknia bogato w kwieciste szyta wzory.. Piękny włos trzymała siatka złocista, a zasłona głowy biała, która innym mniszego coś dawała, ją ubierała wdzięcznie, łamiąc się w fałdy tysiączne.
Patrzano na nią, lecz — wkrótce oczy od tego obrazka odwróciły się z ciekawością rozbudzoną żywo, spoglądając na poważną, z oczyma