Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Dwie królowe Tom II.djvu/152

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Król Zygmunt przed którym utaić nie było można, że młody król zaniedbał swą żonę, zmarszczył się, podumał, nazajutrz czulszym jeszcze okazał się dla synowej, ale ani Bonie, ani Augustowi nie powiedział nic.
Tylko w miarę jak Elżbiecie starano się zatruć pierwsze chwile pożycia z mężem, on coraz o nią był troskliwszym.
W parę dni potem stosunki trwały jeszcze nie zmienione.
A Elżbieta? zkąd słaba ta istota, której siły powinny się były wyczerpać po takiej próbie strasznej, brała je na dalszą walkę, jak ona mogła z wesołem prawie obliczem występować publicznie, uśmiechać się, tańcować, udawać, że nie słyszy i nie widzi coby ją obrażać mogło? jak to dziecię potrafiło na chwilę nie okazując słabości, wahania się, podołać ciężkim obowiązkom tych uroczystości, to wytłómaczyć trudno.
Być może, iż sama duma i uczucie ucisku dawało jej tę moc duszy, być może, iż rozumna Hölzelinowna dawała jej wskazówki, że naostatek miłość dla Augusta natchnęła ją do wytrwania z twarzą pogodną.
Bona, która w początkach była pewną, iż tę biedną istotę osamotnioną tu, osieroconą, bez porady, łatwo znęka i zwycięży, nie mogła się wydziwić — burzyła się mocniej jeszcze na widok uśmiechów i pogodnych wejrzeń swej ofiary.