Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Dwie królowe Tom II.djvu/041

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Pomiędzy synem a ojcem stosunek nie był nigdy zbyt poufały — Zygmunt, pamiętny własnej młodości, znajdował obowiązkiem być dosyć surowym dla jedynego, którego kochał, nad którym czuwał, ale okazywać mu zbytniej czułości się obawiał. Powaga ojcowska, którą utrzymać się starał, cierpiałaby na tem, zdaniem jego. Gdy przed nim zbyt wychwalano Augusta, najczęściej powtarzał to co mu później w usta kładną.
— Zostawcie też co naganić.
Im bardziej pieściła Bona, tem król był zimniejszym, lękał się zbytniego rozmiękczenia tam, gdzie męzka siła i wola były niezbędne.
Gdy Zygmunt raz rozkazał i objawił, czego żądał, nie było żadnych wymówek. August posłusznym być musiał.
Domagano się teraz dla dwudziestokilkoletniego pana więcej swobody, jakiegoś w rządach udziału — ojciec się na to nie zgadzał. Obchodził się zawsze z synem jak z wyrostkiem.
W sercu Augusta poszanowanie dla ojca było wielkie — miłość obudzić się nie mogła, zwłaszcza gdy Bona tłumić się ją starała w zarodku, zawsze we własnym interesie, stając po stronie dziecka przeciw ojcu.
Idąc do ojca przewidywał August, iż rozmowa tyczyć się będzie tego, około czego teraz obracały się wszystkie rozmowy — małżeństwa; lecz najdrobniejszy szczegół ubioru, koni, powozu,