i ostrzejby go chciał wziąć, czemu Bona nie przeszkadza, zarazem okazyę mając tajemnie ze skarbca go swego zasilać, co miłość jedna i utrzymuje. Jest w Chęcinach na zamku z czego wszelki zbytek żywić.
Gorsze drugie — kończył biskup oczy spuściwszy — boć na krewkość wielką młodego króla obrachowane. Ma Bona zawsze przy sobie podostatkiem pięknych dziewcząt, Włoszek i Polek, a przez szpary patrzy na miłostki syna.
— Cośbym i ja o tem powiedzieć umiał — szepnął Struś — wczoraj bowiem młody król przez dworzanina mnie swego prosić kazał, abym nie wyjawiając, że to z jego naprawy poszło, Włoszce Dżemmie coś radził, gdyż chorą być ma.
— To wiadomo — wtrącił Boner — iż piękna bardzo Włoszka, bo to perła na dworze królowej, oddawna młodemu panu w oko wpadła... a źli ludzie mówią, iż Bona sama tego życzyła i ułatwiała.
— Byliście na zamku u niej? — zapytał ciekawie Andrzej z Górki.
Struś głową potrząsł.
— A jakżebym chorej i królowi odmówić miał? — rzekł. — Dworzanin Merło, co mnie prowadzić miał, tak się starał czas i drogę wybrać, aby nas nie baczono.
Nie wiem czy kto dojrzał mnie po pustych
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Dwie królowe Tom I.djvu/057
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.