Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Biały Książę tom I.djvu/009

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.



I.


Było to dnia dziewiętnastego Listopada, roku pańskiego 1370.
Pomimo wiatru mroźnego, który dął z północy i zimę nadchodzącą zapowiadał, cały Kraków wylał się w rynek i ulice. Pomiędzy kościołami Franciszkanów, św. Trójcy i Panny Maryi a katedrą na Wawelu drogi były, wzgórza, dachy i okna tak nabite, jakby głowy ludzkiemi je wybrukowano. I mało co też więcej rozeznać było można nad głowy różnie pookrywane, odkryte i osłonięte, nad twarze, na których jeden wyraz boleści i trwogi jakiejś był odmalowany.
Na żadnem z tych przemnogich obliczów promyka nawet przelotnej nie widać było wesołości, ni płochego uśmieszku. Wszystko to stało ciche skamieniałe, odrętwione, a na wielu zaczerwie-