Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Banita Tom III.djvu/157

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

się. Gdy w odpisach poszła mowa pana Andrzeja miana przy wyprowadzeniu zwłok, i przeciwko tej protest zaniósł, do Lublina odpisywał, na wiersze odpowiadał, bo raz wszedłszy na tę drogę utrapioną, nie było można zawrócić.
Tak nie jeden ten wieczór, ale i dnie całe i noce czasem schodziły na sprawie Zborowskich, która miasto się przeto przygajać, coraz większą jątrzyła raną.
Wszystkie żywioły nieprzyjaźne przychodziły jej w pomoc, a szczególnie potajemne stronnictwo cesarskie, które się wielce radowało zawikłaniu.
Król z obojętnością pozorną, a w istocie z zaciętością nieubłaganą przeciwko Zborowskim działać polecał. Listy ich trzymał, czytał i sam dawno sprawę osądził, a to co o niej mówił Zamojski, było tylko powtórzeniem myśli królewskiej.
Gdy się to działo w Krakowie, tymczasem marszałek jeździł, zjazdy i sejmiki nawiedzał, do szlachty przemawiał, mów swoich kopie rozpuszczał w świat, listy rozpisywał, rodzinę najdalszą skupiał do wspólnego wystąpienia i na sejmik w Opatowie, prośbę podpisali w Zborowie nietylko Jan, Andrzej, Krzysztof, ale Piotr, Krzysztof drugi młodszy i Jan Stobnicki, tłumacki, kamionacki starosta... wszędzie jedna powtarzała się groźba: Hodie mihi, cras tibi. Dziś