Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Banita Tom III.djvu/041

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Od króla odebrawszy wyrok ten kanclerz, chociaż był nie na co innego przygotowany, zafrasował się wielce. Pokazał go Drohojowskiemu i mówił z nim o tem.
Nie pozostawało już nic nad to, że musiał wolę królewską spełnić i gdyby Zborowski się podsunął bliżej, wiadomo w jakich zamiarach, bo Boksicki o wszystkiem informował jak najdokładniej, ująć go potrzeba było. Zatem szło następstwo nieuchronne, wyrok się sam pisał na banitę — czekała go śmierć.
— Że Samuel na nią zasłużył — mówił kanclerz — to nie ulega żadnej wątpliwości. Pominąwszy Wapowskiego, którego w pasyi ubił, co jeszcze zmniejsza winę, zabójstw, gwałtów, najazdów, rabunków, przemocy nad duchownymi, więzienia ludzi niewinnych, nie policzyć. Świat cały wie o tem i dziwi się, że uszło mu wszystko bezkarnie, ale, mimo to, śmierć Samuela na króla i na mnie też będzie zemsty i nienawiści wyrokiem. Nieprzyjaciele nasi ją wyzyszczą.
Drohojowski niespełna wiedział, jak w tej sprawie sądzić, ale mu się zdało z królem głosować, że tu już dobroć tylko uzuchwalała, i że nią dalej nic uczynić nie było można. Dla dobra więc rzeczypospolitej trzeba było Zborowskich poświęcić.
Zamojski potem przywołać kazał do siebie Urowieckiego i Mroczka, z których ostatni