Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Banita Tom III.djvu/011

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Przyczem wyprawiano na miasto głośno... wracali posłańce... a na ulicach kto chciał i nie chciał wiedzieć musiał, iż Zborowski opuszcza kraj, że zmuszony jest do tego prześladowaniem, niewdzięcznością, że za jednym Zborowskim pójdą drudzy — a co pocznie potem Ruś bez Zborowskich??
Tu Oleś syn przyłączył się do ojca, co znaczyło wiele, bo zaraz wszystek dwór poważniał, surowość była większa; sam p. Samuel ubierał się, chodził, mówił przy nim inaczej i dbał daleko więcej, aby był ład około niego.
Dwór podróżny dosyć się złożył okazały; trzydzieści koni dworzan szlacheckich co przedniejszych, dalej komorników, pacholąt, pacholików, czeladzi różnej też tyle, kotczych wozów szło dziesięć ze skrzyniami, namiotami i t. p. Dwa wierzchowce wiedziono na powodzie. Oręża i strzelby dosyć było, ale mniej niż zwyczajnie, gdyż jako niby do Włoch jechać miał, więc tyle tylko zabierał, ile między ludzi rozdać mógł, nie obciążając ich zbytnio. Kosztowności, oprócz trochy futer, nie wiózł z sobą żadnych.
Co chwila słyszeć go było można powtarzającego tak, aby ludzie obcy się dowiedzieli, „do Włoch wyjeżdżam, syna w Niemczech dla nauki zostawię. Wracać do Polski nie mam zamiaru, chyba dlatego, abym królowi J. M. niewinność moją i domu naszego pokazał, jeźli tego zajdzie