od niej, ażby pod Kraków kanclerz się zbliżył, gdzie już ona stanie się niepodobieństwem.
O ile gwałtownym był Samuel na razie, tak, gdy się sprawa przeciągała, nużył się nią, na ludzi ją zdawał, obojętniał. Rzucić się na dziesięćkroć większą siłę był zawsze gotów, ale długo wytrwać na stanowisku natura mu nie dopuszczała. I teraz przewidzieć było można, iż w pochodzie za jadącym kanclerzem znuży się prędko, na ludzi zda wszystko i da się im poprowadzić. Boksicki wiedział, że kląć i łajać będzie, ale w końcu ostygnie i do czego innego się zwróci.
Ponieważ podróż Zamojskiego już była na te dni oznaczoną, a nieznacznie się zbliżyć potrzeba było do niego tak, aby krok w krok za nim postępować, nie zwracając na siebie podejrzeń, pan Samuel wprost ze Złoczowa zamierzył puścić się z całym swym orszakiem w podróż i posłał do Lwowa po tę resztę wozów i ludzi, która się przypóźniła, tak aby dnia 21 kwietnia mógł ztąd wyruszyć z całą swą siłą i taborem.