Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Banita Tom II.djvu/186

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

skim i głównymi partyzantami Rakuszan, zbliżyli się do nich, podwoili gorliwości.
O najmniejszych rzeczach, cokolwiek się działo na dworze, między senatorami, w Polsce, w Wiedniu przez Wrocław i korespondentów był cesarz uwiadomiony. Spodziewano się tam albo na Batorego śmierci, lub jakiegoś wybuchu malkontentów, na których czele mógł stanąć cesarz, który oświadczał, że nie przestanie się starać o koronę polską i że ją mieć musi.
Po nieudałej próbie pochwycenia Wojtaszka, którego tylko przytomność umysłu Dzierżka i pośpiech Mroczka ocalił, przestraszony lutnista już się na krok z zamku nie ruszał, a i tu nie czuł się bezpiecznym. Wiedział dobrze, że pokryjomu, zręcznie go porwawszy ztąd, Zborowscyby sobie winy dowieść nie dali, a znał czem ich zemsta była.
Odgróżka ta Samuelowa: Będę z niego pasy darł! nie była próżną. Kto wie coby z nim kazał uczynić, gdyby raz miał w swojem ręku! Nauczył się teraz Wojtaszek, jak smutny los czekał zdrajcę. Pogardzano nim na zamku, zemsta czyhała poza jego murami.
Nawykły i chciwy oklasków, nie miał nawet zręczności teraz pozyskania ich i chwilowego nasycenia miłości własnej.
Całemi dniami siadywać musiał na ławie w antykamerze, czekając, azali nie zawołają na pokoje.