Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Banita Tom II.djvu/131

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ciół króla i hetmana szukał, do siebie ich ściągając. Mało też kto wierzyć chciał, ażeby Zborowscy w kraju dając za wygranę, mieli poza granicami jego szczęśliwszych dla siebie wyczekiwać czasów.
Widywano Samuela snującego się po gościńcach, zajeżdżającego do dworów, przesiadującego po miejskich gospodach całemi tygodniami i niespieszącego z wyjazdem tym do Włoch, o którym mówiono ciągle i zawsze się on odwlekał. Dla baczniejszych jawnem to było, że upatruje i wyczekuje zręczności jakiejś, aby zamiar swój rozprawienia się z kanclerzem przyprowadzić do skutku.
Za Wojtaszkiem też kiedy niekiedy słano, śledząc, gdzieby się on znajdował i chwytano o nim wiadomości, że tam i ówdzie po dworach śpiewając i grając, zabawiał się, przenosząc z miejsca na miejsce.
Samuelowi, aczkolwiek w gotowości był i plan miał osnuty, nie tak łatwo przychodziło doprowadzić go do spełnienia, bo zawczasu nigdy wiedzieć nie mógł, kędy się uda hetman i gdzie jak długo będzie przebywać. Czatować więc musiał, języka dostawać i ubezpieczać się, aby na zbyt przeważną siłę nie rzucił się, lub w takiem miejscu gdzie pomoc rychła nadbiedz mogła.
Rzeczy więc, choć obmyślane i postanowione szły w odwłokę, a Samuelowi się to wielce przy-